Patrz jak chodzisz

Strona pokazująca piękno (a czasami drugą twarz) świata.

Czołem! Dzięki, że wpadasz na naszego bloga. Śmiało włącz się do
dyskusji i zasubskrybuj kanał RSS aby być na bieżąco. Na razie!

Morze zimą? Co to za magia? [Władysławowo]

16584879_1854686668112176_8021536128966328320_n

Morze, a szczególnie Bałtyk, obserwowane zimową porą ma w sobie jakąś niezwykłą, niezbadaną magię. Skąd się bierze i dlaczego dotyczy akurat tej konkretnej części Polski? Tego nie wiem nikt. Może to dlatego, że niektóre nadmorskie miejscowości żyją przede wszystkim latem… albo, bo zimno, które raczej zniechęca do kąpieli w słonej wodzie sprzyja koncentracji na wrażeniach wizualnych oraz szeroko pojętej eksploracji?

Miasta widma

Mniejsze miejscowości czerpiące zyski i siłę życiową przede wszystkim z turystyki, do tej kategorii zalicza się także Władysławowo,  poza tak zwanym „sezonem” (najszersze ramy czasowe obejmują okres o maja do września) przypominają miasta widma. Nie przesadzam. Tam, gdzie normalnie stoją stragany ze szpargałami o różnorakim zastosowaniu, wieje wiatr. Przypomina to trochę sceny z amerykańskich filmów, gdzie wietrzyk miota po pustyni kępy zasuszonej roślinności. Z tym, że oczywiście polskie zimy nie są aż tak ciepłe.

Gdzie się wszyscy podziali?

Mało tego, wśród osób zameldowanych w miastach sezonowych przeważają te, które przez zdecydowaną większość czasu mieszkają w innych częściach kraju czy nawet świata, a do domu przyjeżdżają tylko latem, aby wspomóc starszych członków rodziny posiadających biznesy sezonowe. O wyludnianiu mniejszych nadmorskich miast powstają już całe artykuły (przykład: [LINK]), ale przecież projekt „Patrz jak chodzisz” nie powstał po to by analizować problemy zaludnienia.

Piasek = największy wróg

Przejdźmy zatem do najważniejszego tematu. Morze zimą? Czy to dobry pomysł?

Oczywiście, że tak jeśli tylko nie oczekujemy opalenizny, która upodobni nas do Latynosów i pogody godnej Los Angeles. Nogi w butach i skarpetkach można spokojnie moczyć w morskiej wodzie, aczkolwiek osobiście nie polecam rozrywek tego typu. Dlaczego? Nie od dzisiaj wiadomo, iż buty (ja podczas swojej wyprawy miałam takie trekkingowe – wyjątek od reguły) nienawidzą słonej wody i po kontakcie z nią najzwyczajniej w świecie się rozklejają – nieważne ile pieniędzy na nie wydaliśmy. Poza tym… Piasek. I nie, nie chodzi mi o plażowe koncerty Andrzeja Piasecznego. Ziemia, żwir, piasek – wszystkie przylegają do mokrego obuwia. Osoby, które nie mogą odpuścić sobie „powitania z morzem” powinny już na samym początku wyposażyć się w szczotkę i szufelkę.

Jesteśmy wszędzie

Po co zatem morze? Z zimowymi wyprawami nad może jest dokładnie tak jak ze wszystkimi życiowymi decyzjami, trzeba być kreatywnym, a później zadowolonym ze swoich działań. Ważne aby nie mieć poczucia straconego czasu.

Przykładowo społeczność kibicowska lubuje się w uwiecznianiu barw klubowych na tle miejsc lub obiektów charakterystycznych dla konkretnych miejsc czy regionów. Widać to przede wszystkim na portalach społecznościowych. Wiadomo, osób mieszkających niedaleko morza to nie zachęci, ale fanatyków z Poznania, Łodzi czy Warszawy? Nie chcę przemawiać w imieniu ogółu środowiska, ale dla mnie wykonanie takich zdjęć było ciekawym i przede wszystkim nowym doświadczeniem.

16906766_1068551673291046_5167725034461986816_n 16585605_212143389260474_3981993003370676224_n

Oddychaj

Poza tym powietrze… Ach nadmorskie powietrze! Chyba każdy zgodzi się z tym, że pachnie (tak, tak formaliści, wiem, że powietrze nie pachnie) inaczej niż w innych częściach kraju. Mało tego, należy do kategorii rzeczy, które ciężko opisać, żeby naprawdę zrozumieć o co chodzi w tych wszystkich zachwytach należy zafundować sobie wycieczkę nad morze. Ostatecznie to przecież zdrowotne właściwości i szum są tym co w dużej mierze tworzy nadmorski klimat.

 

Możesz zostawić komentarz lub wysłać sygnał trackback ze swojego bloga.

Zostaw odpowiedź